Pierwszy etap Karpackiego Wyścigu Kurierów oczami Maciejuka i Hoeksa
Daan Hoeks był wczoraj najmocniejszym spośród zawodników startujących na etapie z Tarnowa do Ciężkowic. Najlepszy Polak – Filip Maciejuk zajął 4. miejsce i wciąż liczy się w walce o końcowy triumf.
Po prologu kolarz na co dzień jeżdżący w grupie Leopard Pro Cycling był na bardzo dobrej pozycji wyjściowej. Zajmował drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, a do pierwszego Frana Miholjevicia tracił zaledwie trzy sekundy. Dziś on i cała reprezentacja Polski mieli zatroszczyć się, by ta pozycja nie została zaprzepaszczona.
Plan był taki, żeby kontrolować peleton, zabierać się w każdy większy odjazd. Akurat takiego nie było, ale miałem wsparcie w głównej grupie – właściwie do samego końca. Na dole ostatniego podjazdu ciągnęła drużyna lidera. W końcówce przedostatniego podjazdu (Góra Wał) zaczęły się skoki, wszystko się porwało i zostało nas piętnastu. Był z nami Damian Papierski, który wykonał dla mnie fantastyczną robotę. Dzięki niemu mogłem rozpocząć finisz z dobrej pozycji i ostatecznie skończyłem jako czwarty. Być może w końcówce zabrakło mi nieco szybkości, ale jestem zadowolony.
– mówił nam na mecie 22-letni zawodnik, który zapowiada, że do końca chce walczyć o zwycięstwo w całym wyścigu. Na razie jest trzeci. Aby wygrać, będzie musiał pokonać Frana Miholjevicia (Cycling Team Friuli ASD), do którego traci osiem sekund, a także aktualnego lidera i właściciela białej koszulki Instytutu Wacława Felczaka – Daana Hoeksa (WPGA Amsterdam). Ten ostatni wygrał wczoraj etap. O wszystkim zadecydował ostatni podjazd pod ciężkowicki Park Zdrojowy. Można powiedzieć, że Holender startował z uprzywilejowanej pozycji.
W czołówce była nas piątka, z przodu był Jelte. Myśleliśmy, że to może się udać, ale niestety jego przewaga szybko stopniała. Gdy stało się jasne, że dojdzie do sprintu, uznaliśmy, iż to ja będę liderem. Chłopcy ustawili mnie w świetnej pozycji i mniej więcej wtedy ruszył Miholjević. Rozpoczął sprint 300 metrów przed metą, ja ruszyłem tuż za nim i wygrałem
– mówił.
Gdyby udało mu się dowieźć pozycję lidera do końca wyścigu, nie byłaby to wcale niespodzianka. W zeszłym roku zajął w „Karpackim” 5. pozycję, a w tym sezonie dołożył do tego kolejne dobre wyniki. Wygrywał etap i klasyfikację górską Tour des Deux-Sèvres, a także zajął czwarte miejsce w Trofeo Matteotti. Nie oznacza to jednak, że wszystko szło jak z płatka. Po zakończeniu etapu zdradził nam:
Podczas ostatniego bloku wyścigowego we Włoszech byłem trochę chory, więc nie byłem pewien swojej dyspozycji
Na szczęście okazało się, że ta jest naprawdę niezła, co w połączeniu z pasującą do jego profilu trasą dało zwycięstwo. Ciekawe, jak będzie dzisiaj.
Rozmawiał Bartek Kozyra