Wywiad ze zwycięzcą ostatniej edycji KWK Amatorów – Interview with the winner of the last edition of CCR for Amateurs

Już coraz mniej czasu pozostało do rozpoczęcia Karpackiego Wyścigu Kurierów dla Amatorów (Zapisy pod linkiem https://dostartu.pl/karpacki-wyscig-kurierow-dla-amatorow-2022-v7618?fbclid=IwAR24cEncuXvLJglk2aOH25ykGCo6Rl348ppEVNW8sJwo34tRiW9qc3dJBZ4). Trasa prowadzić będzie po szosach dwóch gmin – Baranowa Sandomierskiego i Padwi Narodowej. Jednym z uczestników tych zmagań będzie Dawid Nytko, który wygrał u nas w zeszłym roku, gdy wyścig debiutował w tych terenach, a kilka miesięcy temu okazał się najlepszy w Starej Lubowli. W przededniu kolejnego startu postanowiliśmy przeprowadzić z nim krótki wywiad.
 
Bartek Kozyra: Rok temu wygrałeś Karpacki Wyścig Kurierów dla Amatorów. Mógłbyś przypomnieć przebieg tamtego wyścigu?
 
Dawid Nytko: Dwóch zawodników odłączyło się od peletonu i z biegiem czasu strata robiła się coraz większa. Nikt nie chciał gonić, więc w pewnym momencie skoczyłem do przodu, za mną ruszył kolega, z którym dość często trenuję, więc na niego poczekałem i szybko razem doszliśmy do uciekającej grupki. Stwierdziliśmy, że teraz, gdy jesteśmy już w mocnym, czteroosobowym składzie, trzeba zacząć współpracować. Tak zrobiliśmy – cała czwórka jechała mocno i dzięki temu dojechaliśmy razem do mety, mimo że peleton próbował nas dogonić. Kwestię zwycięstwa rozstrzygnęliśmy na ostatnich metrach – okazało się, że to ja jestem z nas najszybszy, więc wygrałem.
 
BK: Uważasz, że finisz to twoja mocna strona? A może tamto zwycięstwo cię zaskoczyło?
 
DN: Nie, wiedziałem, że potrafię finiszować, wydaje mi się, że w zeszłym roku bardzo poprawiłem się w tym aspekcie. Dzięki temu zdawałem sobie sprawę z tego, że mam duże szanse na zwycięstwo i okazało się, że faktycznie dałem radę. Zobaczymy, jak będzie w tym roku.
 
BK: Tego oczywiście jeszcze nie wiemy. Natomiast niezależnie od tego, jak ułoży się wyścig, ty w 2022 masz już jedno zwycięstwo w Karpackim Wyścigu Kurierów dla Amatorów. Wygrałeś na Słowacji, w Starej Lubowli. Jak porównałbyś tamtą trasę, do tej z Baranowa?
 
DN: To są dwie zupełnie inne trasy. W Baranowie można właściwie cały wyścig przejechać wioząc się na czyimś kole – jeśli ktoś ma dobry finisz, ma spore szanse na sukces, nawet jeśli wcześniej chował się nieco z tyłu. W Starej Lubowli jest zupełnie inaczej – trudniej. Są tam górki, więc jeśli ktoś ma słabszy dzień lub po prostu nie daje rady – zostaje z tyłu. Tu jazda na kole nie daje już tyle ile wcześniej.
 
BK: A szutry były dla ciebie bardzo uciążliwe?
 
DN: Cóż, na pewno trzeba było uważać, patrzeć na to, po jakim torze się jedzie. Choćby kolega, o którym mówiłem wcześniej, złapał tam gumę. Stracił przez to mnóstwo czasu. Zanim ktoś mu dał dętkę, on ją wymienił, strata urosła do takich rozmiarów, że była właściwie nie do odrobienia.
 
BK: Często bierzesz udział w amatorskich wyścigach?
 
DN: Od tego sezonu jeżdżę w klubie, więc często zabieram się razem z chłopakami – powiedzmy, że jest to mniej więcej połowa moich startów. Drugiej połowy szukam sobie sam. W tym roku udało mi się wygrać choćby Klasyk Podkarpacki, gdzie obroniłem tytuł wywalczony 12 miesięcy wcześniej. Poza tym regularnie przyjeżdżam do mety na czołowych miejscach w swojej kategorii a czasem i w open.
 
BK: Mówisz, że jeździsz w klubie. Co daje przynależność do takiego tworu?
 
DN: Przede wszystkim dużą przewagę taktyczną. Jeśli pójdę w ucieczkę, to wiem, że mam z tyłu chłopaków, którzy będą ten peleton spowalniać. Jeśli jedziemy z konkretnym liderem, to robimy wszystko, by on miał jak najmniej pracy. Poza tym, odpadają nam opłaty startowe, które pokrywa klub, możemy jeździć na zgrupowania… trochę tych plusów jest.
 
BK: Pewnie jest ci też łatwiej w przypadku kraksy…
 
DN: Tak, jeśli zawodnik, na którego liczymy najmocniej ma na przykład problem z kołem, to któryś z pomocników może mu je oddać, a później poczekać na nasz samochód techniczny lub po prostu samochód organizatora.
 
BK: Od jak dawna uprawiasz kolarstwo?
 
DN: Cztery lata temu zacząłem, a tak na poważnie bawię się w to od trzech lat. Wcześniej właściwie nie miałem z kolarstwem praktycznie żadnego kontaktu. Od małego za to grałem w piłkę, przez siedem czy osiem lat grałem nawet w klubie, lubiłem biegać, co jakiś czas chodziłem na siłownię…
 
BK: Zapewne dziś sport łączysz z pracą. Czym zajmujesz się na co dzień?
 
DN: Pracuję fizycznie, kładę blachy na budowie. Nie jest lekko – pracuję nieraz po 10 godzin, a później trzeba znaleźć jeszcze czas na trening…
 
BK: I codziennie ci się to udaje?
 
DN: Aż tak to nie. W tygodniu wyjeżdżam na trzy treningi po dwie godziny. Weekendy mam wolne, więc gdy akurat nie startuję w wyścigu, to przejeżdżam wtedy łącznie około 10 godzin. W zasadzie to w sezonie rower jest moją jedyną aktywnością fizyczną. Czasem chciałbym poćwiczyć na siłowni, ale na to niestety brakuje czasu. Inaczej jest w zimie – wtedy mój trening jest bardziej urozmaicony. Jest siłownia, piłka nożna, bieganie…
 
BK: Co sprawiło, że tak bardzo się zaangażowałeś? Skoro pracujesz fizycznie, to pewnie nie brakuje ci ruchu.
 
DN: Po prostu lubię odwiedzać tereny, w których nigdy wcześniej nie byłem. Kręci mnie też planowanie sobie trasy – to głównie te dwa czynniki sprawiły, że zainteresowałem się kolarstwem. A później wystartowałem w swoim pierwszym wyścigu i zafascynowała mnie prędkość, jaką można osiągnąć, jadąc w grupie.
 
BK: Pamiętasz co to był za wyścig?
 
DN: Tour de Powiśle w Dąbrowie Tarnowskiej. Jego trasa przebiegała bardzo blisko mojego domu, więc łatwiej było mi tam wystartować. Od razu zająłem miejsce w pierwszej dwudziestce, co pewnie miało wpływ na to, że później chciałem startować jeszcze więcej.
 
BK: A teraz, gdy już masz w nogach mnóstwo wyścigów, dostrzegasz jakieś rzeczy, które mogliby poprawić organizatorzy, by jeździło wam się lepiej?
 
DN: Marzy mi się, żeby organizatorzy wyścigów szerzej informowali o tym, którędy biegnie trasa wyścigu. Mieszkańcy miejscowości, przez które przejeżdżają nasze wyścigi, często nie wiedzą, którędy przebiega trasa. A wierzę, że część z nich chętnie by przyszła. Brakuje mi więcej takich wyścigów, jak KWK w Starej Lubowli. Tam co jakiś czas przy drodze można było zobaczyć jakichś kibiców – gdy się zbliżaliśmy, przerywali pracę w polu, żeby nas dopingować. To zdecydowanie umila jazdę, więc chciałbym, żeby takich wyścigów było więcej!
Dawidowi bardzo dziękujemy za udzielenie wywiadu i widzimy się w najbliższą sobotę w Baranowie Sandomierskim!

You may also like...