Zmarł Mieczysław Król – twórca wyścigu i organizator jego pierwszych edycji
Na takie złe wiadomości nigdy nie jesteśmy przygotowani – zmarł doktor Mieczysław Król, pomysłodawca, propagator, a zarazem ojciec – założyciel naszego wyścigu. Był człowiekiem nieprzeciętnym, którego życiowa pasja, wszechstronność oraz oddanie lokalnej społeczności na zawsze pozostaną w pamięci wszystkich, którzy mieli wielkie szczęście go poznać.
Z równą pasją leczył ludzi, zakładał zespoły muzyczne, pisał monografie i wspomnienia oraz propagował lokalny sport, z którego powstał nasz międzynarodowy wyścig kolarski.
Zawsze otwarty, do bólu szczery, śmiały w osądach, ale cudownie przyjazny i zawsze obecny. Obecny na każdej konferencji związanej z wyścigiem, na każdym tarnowskim etapie. Z powodów zdrowotnych, ostatni swój i nasz wyścig zobaczył w ukochanych Ciężkowicach w 2020 roku.
Ziemia Tarnowska, Miasto i Gmina Ciężkowice oraz cała kolarska rodzina Karpackiego Wyścigu Kurierów, poniosły niepowetowaną stratę.
Uroczystości ku czci śp. Mieczysława, rozpoczną się w środę, 4 września br. mszą św. o godz. 15:00 w kościele parafialnym w Ciężkowicach, po czym nastąpi pogrzeb na cmentarzu w Bruśniku.
Poniżej jego wspomnienia, podyktowane do czekającej na wydanie książki o legendarnych „Kurierach”:
„Premierowy wyścig w 1975 roku szczególnie utkwił mi w pamięci, bo przygotowaliśmy go błyskawicznie, a wiele rzeczy zrobiliśmy spontanicznie, dzięki życzliwości i pomocy wielu osób. Przede wszystkim brakowało nam pieniędzy. Umówiliśmy się więc ze Słowakami w ten sposób, że – przyjmujemy ich ekipy za darmo, a oni zabezpieczą nasz pobyt bezpłatnie na terenie Słowacji. Wyścig rozpoczął się w Tarnowie. Nie mieliśmy żadnej wprawy jak to robić. Ponieważ w imprezie brała udział młodzież do lat osiemnastu, warunki socjalne dla nich były „szkolne”. Józef Pyrek-mój najbliższy kolega z Jastrzębiej- rejestrował przybyłe ekipy. Zawodnicy i ekipa bezpośrednio z nimi związana, mieszkali w internatach. Tylko goście i prasa mieszkali w hotelach. Następnego dnia ruszył pierwszy etap Wyścigu Kolarskiego Juniorów Szlakiem Kurierów Beskidzkich. Według „Wieści” ta impreza miała też za zadanie ożywić będące na trasie miasteczka i wsie. Biegła więc zygzakami od wsi do wsi, przez Ryglice, Tuchów, Pleśną, Janowice, Zakliczyn, Gromnik, Ciężkowice. W Cieżkowicach istniał poważny problem, ponieważ trasa krzyżowała się z linią kolejową. Prywatnie uzgodniłem z dyżurnym ruchu i zawiadowcą termin, w którym żaden pociąg nie będzie przejeżdżał. Czasówka wyścigu była dostosowana do tych ustaleń. Wyścig jednak spóźniał się o kilka minut! Wpadłem więc na stacje PKP powiadomić o tym zawiadowcę. Ten bez zastanowienia zapytał telefonicznie, czy semafory w Zborowicach są już otwarte. Kiedy dostał potwierdzenie, od razu wydał polecenie, aby je natychmiast opuścić i pociąg zatrzymać. W ten sposób szpica wyścigu bez przeszkód dotarła do mety na Rynku w Cieżkowicach. Tam ze zniecierpliwieniem czekały na kolarzy dzieci z przygotowanymi, ponumerowanymi prześcieradłami (na to było nas stać), aby okryć nimi kolarzy i zaprowadzić ich do łaźni przy szkolnej sali gimnastycznej. Były też oczywiście tłumy kibiców. Hotelem dla kolarzy były…biura nowego, nieczynnego jeszcze budynku Urzędu Gminy, a także szkoły w Pławnej i Kąśnej Dolnej. Tak zakończył się pierwszy etap, pierwszego Wyścigu Kolarskiego Juniorów „Szlakiem Kurierów Beskidzkich”.